wtorek, 23 czerwca 2015

One

Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd. Mogłam wreszcie wrócić do najważniejszego mężczyzny w moim życiu, do mojego dziadka. Z dzieciństwa pamiętam tyle, że dom znajdował się tam gdzie był Carl. Mój dziadek zawsze starał się otoczyć mnie opieką i miłością bym nigdy nie czuła się samotna. Nawet moja matka, której nie pamiętam zbyt dobrze nie poświęcała mi tyle uwagi.
-Mia! Gdzie jesteś?! - z zadumy wyrwało mnie czyjeś wołanie.
- U siebie w pokoju! - odpowiedziałam. Nagle do pokoju wparowała moja współlokatorka Chloe. Była ładna, ale nie wyróżniała się niczym specjalnym. Miała blond włosy ścięte do ramion, oczy w kolorze zielonym i niesamowicie krztałtne i pełne usta. Uśmiechnęła się do mnie promiennie i tyle wystarczyło bym i ja  odwzajemniła ten uśmiech. - Coś się stało? - spytałam zaciekawiona.
- Przyjechał Mike żeby mnie zabrać. To już ten czas kiedy wyjeżdżamy Mia! - Wypowiedziała to zdanie jak gdyby była to najstraszniejsza rzecz na świecie. Uśmiechnęłam się do niej i szybko ją uściskałam.
- Przecież nie rozstajemy się na zawsze. Widzimy się zaraz po wakacjach. - powiedziałam. Chloe spojrzała na mnie ze łzami w oczach i już myślałam że wybuchnie płaczem ale ku mojemu zdziwieniu zaczęła się głośno śmiać.
- W tamtym roku mówiłaś mi dokładnie to samo, pamiętasz? - spytała uradowana a ja kiwnęłam w odpowiedzi głową. - Oh Mia, nawet nie wiesz jak będę tęskniła. - powiedziała smutno.
- Ja też Chloe. - szybko ją uścisnęłam żeby nie widziała moich łez. Była najbliższą mi osobą tu, na studiach, która rozumiała mnie w stu procentach bo znalazła się w podobnej sytuacji jak ja. - Uciekaj! Albo sama cię wyniosę! - krzyknęłam żartobliwie i uśmiechnęłam się od ucha do ucha do mojej przyjaciółki. Dziewczyna roześmiała się głośno i wybiegła z pokoju. Nie miałyśmy w zwyczaju żegnać się gdyż przynosiło to same problemy, wolałyśmy się po prostu przytulić i wyjść. Tak też zrobiła Chloe. Widziałam z okna jak Mike wkłada walizki do samochodu. Moja przyjaciółka podniosła wzrok i pomachała mi na co ja odmachałam i odprowadziłam wzrokiem oddalający się samochód. Teraz w pustym mieszkaniu zostałam tylko ja i sterta rzeczy do spakowania. Uwinęłam się mimo wszystko dość szybko po czym zabrałam bagaże i zamykając mieszkanie ruszyłam w stronę dworca. Wracałam do domu do Nowego Orleanu i było to najcudowniejsze uczucie na świecie.
Opuszczając Nowy Jork czułam jak całe napięcie ze mnie uchodzi. Wiedziałam, że od tej pory będzie tylko lepiej. W domu czekał na mnie dziadek, mój narzeczony i ukochany kot. Juz nie mogłam się doczekać kiedy ich wszystkich zobaczę.
Mój dziadek Carl to cudowny człowiek, cierpliwy o ciepłym sercu, wieczny marzyciel. W Nowym Orleanie ma swoją księgarnię która całkiem dobrze prosperuje, dzięki czemu dziadkowi niczego nie brakuje. William, mój ukochany jest studentem na Uniwersytecie w Nowym Orleanie. Postanowił zostać w mieście gdyż jego matka przez problemy zdrowotne nie radziła sobie w domu i potrzebowała opieki. Szanowałam jego decyje, z początku również chciałam zostać w obawie o dziadka który ma już swoje lata lecz to właśnie on uświadomił mi, że powinnam wyjechać i znaleźć się w tym wielkim świecie.
Czułam jak moje serce bije szybciej z każdym kilometrem bliżej domu. Widziałam już uliczki, domy, parki. To był mój dom. To mój Nowy Orlean. W końcu dotarłam.

  • Tym oto pierwszym rozdziałem chciałam wszystkich gorąco zachęcić do dalszego zaglądania na mojego bloga w którym będę przedstawiała historię Mii, pewnej studentki z Nowego Orleanu. Może teraz tak to nie wygląda ale będzie to opowieść o miłości, pokonywaniu własnych słabości i przede wszystkim radzeniu sobie w momencie kiedy całe życie się rozsypuje. Ale pozostańmy przy miłości ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz